HMS Prince of Wales |
l |
|
|
Rozpoczęcie budowy
01.01.1937
Wodowanie 03.05.1939
W służbie od 19.01.1941
Modernizacje -
Zatopiony 10.12.1941
Jednostki siostrzane 4 |
Wyporność
35 990 t; pełna 43 478 t
Wymiary d-227,1,1 s-31,4 z-10,5 m
Uzbrojenie 10x357, 16x133, 32x40 mm
Pancerz pb 370-140, pp 152-127 mm
Prędkość maks. 28,3 w
Załoga 1521 |
|
l |
|
|
Typ King George V był całkiem reprezentatywnym
przykładem pancerników zbudowanych z uwzględnieniem ograniczeń narzuconych
przez postanowienia traktatu waszyngtońskiego (1922) i podtrzymanych
przez pierwszy traktat londyński (1930). Przewidywał on między innymi,
że nowe jednostki liniowe nie mogą przekraczać limitu 35 tysięcy
ton przy maksymalnym kalibrze dział 406 mm. Osiągnięcie tych wartości
wymuszało na projektantach szereg kompromisów, co doprowadziło w
przypadku KGV do zmniejszenia kalibru dział artylerii głównej (początkowo
do 381 mm, ostatecznie do 357 mm).
|
|
|
Nie była to decyzja najszczęśliwsza, gdyż oprócz
konieczności zaprojektowania nowych dział oznaczała zwiększenie
ich liczby do dziesięciu dla osiągnięcia pożądanej wagi salwy burtowej.
Przy ograniczeniach wypornościowych doprowadziło to do użycia czterodziałowych
wież, które w wariancie brytyjskim nie spisywały się najlepiej (zwłaszcza
przy wojennych trudnościach produkcyjnych). Jednostki były za to
całkiem solidnie opancerzone, chociaż nie tak szybkie, jak część
zagranicznych konkurentów.
|
Typ obejmował pięć okrętów, które wchodziły
do służby już podczas wojny: King George V (12.1940), Prince
of Wales (03.1941), Duke of York (11.1941), Anson
(06.42) i Howe (08.1942). Trzy pierwsze miały okazję użycia
dział w walce - KGV i POW podczas "polowania na Bismarcka",
DOY w ramach akcji przeciwko
Scharnhorstowi. Wszystkie też miały wówczas mniejsze lub
większe problemy ze swoimi działami, zwłaszcza tymi osadzonymi w
poczwórnych wieżach. Jak wynika z relacji, na skutek zacięć i awarii
żadnemu nie udało się odpalić podczas boju przewidzianej liczby
pełnych salw. Do minusów zaliczano też ich niezbyt duży zasięg,
niewystarczającą dzielność morską (na skutek niskiego pokładu dziobowego
były okrętami zdecydowanie "mokrymi") oraz nie dość głęboki
system ochrony podwodnej części kadłuba. Część wspomnianych problemów
miała zostać rozwiązana w typie Lion, zaprojektowanym jako rozwinięcie
KGV z działami kalibru 406 mm, niemniej żadna z sześciu planowanych
jednostek nie została ukończona.
|
Dwie rozpoczęte (1939) złomowano po wojnie,
trzy nie zostały w ogóle zamówione. Dalekim rozwinięciem koncepcji
KGV był też Vanguard (powstały w latach 1941-46), który przy
wyporności pełnej 51 420 ton okazał się najlepszym zapewne brytyjskim
pancernikiem w historii (dobudowanym niejako do magazynowanych od
lat dwudziestych wież dział kalibru 381 mm z "wielkich lekkich
krążowników" typu Courageous). Ironia losu sprawiła jednak,
że wszedł on do służby już po wojnie, gdy jego gatunek po cichu
i nieodwołalnie wymierał.
|
|
|
l
|
|
|
HMS Prince od Wales miał pierwotnie zostać
nazwany "King Edward VIII", niemniej gdy tenże abdykował
w 1936 roku (wobec głosów, że król nie może się powtórnie ożenić
po rozwodzie uznał, że pora zakończyć królowanie i zajął się z różnym
skutkiem życiem osobistym), sięgnięto po tradycyjną nazwę "Księcia
Walii", czyli tytułu noszonego od XIV wieku przez brytyjskiego
następcę tronu. Wybuch wojny przyspieszył prace nad okrętem, niemniej
opóźnienia w dostawach wież sprawiły, że ostatecznie Prince of
Wales (podobnie jak i King George V) wszedł do służby
ze sporym opóźnieniem.
|
Budowany był Birkenhead w Merseyside i tam na
początku sierpnia 1940 wyposażany wciąż pancernik przeżył pierwszy
nalot. Uniknął bezpośrednich trafień, niemniej jedna z bomb eksplodowała
między nabrzeżem a lewą burtą w tylnej części śródokręcia, wybrzuszając
i uszkadzając płyty poszycia oraz nitowanie na długości ponad 9
metrów poniżej pasa pancernego. Dzisiaj przypuszcza się, że ta eksplozja
spowodowała też osłabienie łączy lewoburtowego zewnętrznego wału
śruby, co jednak wtedy trudne było do zauważenia i wał nie został
wymieniony.
|
|
Pierwszą akcją bojową Prince od Wales
było przechwycenie (wraz z
HMS Hood) zespołu Bismarcka i Prinz Eugena
przechodzących Drogą Duńską na Atlantyk. Pancernik wyszedł wtedy
w morze nie całkiem gotowy do walki, i nie chodziło tylko o niedoszkolną
jeszcze i zgrywającą się dopiero załogę. Wieże działowe też dalekie
były wciąż od pełnej sprawności, na życzenie dowódcy zabrano nawet
specjalistów stoczniowych, którzy mieli na bieżąco czuwać nad artylerią.
Niewiele to pomogło, gdyż z 74 zamierzonych wystrzałów udało się
zrealizować tylko 55. Mimo to Prince of Wales zdołał trafić
przeciwnika trzy razy, co ogólnie nie było zapewne imponującym wynikiem,
ale i tak wystarczyło, aby uszkodzony
Bismarck musiał przerwać wyprawę i wziąć kurs na Brest. Chwilę
po zatonięciu Hooda POW też zaczął być ostrzeliwany i otrzymał
dwa trafienia pociskami 381 mm, z których żadne nie było fatalne,
niemniej gdy liczba sprawnych dział artylerii głównej spadła do
pięciu (czyli 50% stanu), dowódca jednostki podjął decyzję o zerwaniu
kontaktu, za co był później mocno, chociaż niezbyt niesprawiedliwie,
krytykowany.
|
|
Po naprawieniu uszkodzeń w Rosyth, Prince
of Wales otrzymał na początku sierpnia 1941 rozkaz przewiezienia
Sir Winstona Churchilla na tajną naradę z prezydentem USA, Franklinem
Rooseveltem, która odbyła się w Zatoce Placenta (Nowa Fundlandia).
Rozmowy toczyły się na pokładzie pancernika oraz ciężkiego krążownika
USS Augusta, którym przybył FDR. Zakończyły się proklamowanej
Karty Atlantyckiej (definiującej ogólny kształt powojennego świata).
POW wrócił zza Atlantyku 18 sierpnia i rzucił kotwicę w Scapa Flow.
|
We wrześniu został przydzielony do Force H,
zespołu działającego na Morzu Śródziemnym, gdzie wziął udział w
osłonie jednego z konwojów dla Malty, po czym bez kontaktu z wrogiem
powrócił do Gibraltaru, potem do Anglii, gdzie w październiku zastał
go kolejny przydział, do floty dalekowschodniej (Force Z). Na miejscu
miał spotkać się jeszcze z lotniskowcem Indomitable, który
jednak nie dotarł na czas do Singapuru skutkiem wejścia na mieliznę
u brzegów Jamajki. W ten sposób zespół został pozbawiony osłony
lotniczej, co miało się niebawem zemścić.
|
|
|
Podczas rejsu na Daleki Wschód Prince of Wales
zawinął do Freetown i Capetown, odwiedził Mauritus i Malediwy. 28
listopada wszedł do Colombo na Cejlonie, gdzie dzień później zjawiła
się druga ciężka jednostka Force Z, krążownik liniowy
HMS Repulse. 2 grudnia zespół wszedł do Singapuru, który
zaledwie kilka dni później znalazł się w strefie działań wojennych.
8 grudnia wieczorem zespół wyszedł w morze dla przechwycenia japońskich
sił inwazyjnych idących ku brzegom Malajów w okolicy Kuantanu.
|
10 grudnia w nocy niewiele zabrakło, aby doszło
do spotkania z japońskim zespołem krążowników, ale ostatecznie obie
siły, nieświadome nawzajem swojej obecności pośród mroku, odeszły
różnymi kursami. Tego samego dnia rano nad Force Z pojawiły się
japońskie samoloty bombowe (lotnictwa lądowego, typu Mitsubishi
G3M "Nell", potem także torpedowe typu Mitsubishi G4M
"Betty"). Trafiony kilkoma torpedami Repulse zatonął
jako pierwszy około 12:30. Prince of Wales, okręt o wiele
nowszy i bardziej odporny na ciosy, otrzymał łącznie cztery trafienia
torpedami, z których już pierwsze, około 11:40, okazało się zbiegiem
okoliczności fatalne dla okrętu. Głowica torpedy eksplodowała w
części rufowej po lewej burcie, dokładnie w miejscu, gdzie wał zewnętrznej
śruby wyłaniał się z kadłuba. Pracujący przy maksymalnych obrotach
wał wpadł natychmiast w silną wibrację i chociaż został w porę zatrzymany,
przy próbie ponownego uruchomienia unicestwił najpierw uszczelnienia
w całym ciągu między burtą a maszynownią, a chwilę później (albo
i w tej samej chwili) także siebie samego, rozpadając się na kilkanaście
odcinków. Współcześnie przypuszcza się, że mogły w tym momencie
ujawnić się ukryte skutki osłabienia wału na skutek wstrząsu po
eksplozji bomby w 1940 roku. Jakkolwiek było, rozpad wału śruby
spowodował zalanie szeregu pomieszczeń w głębi kadłuba, przechył
na lewą burtę, spadek prędkości do 16 węzłów i utratę zasilania.
W tej sytuacji pancernik nie miał szansy na uniknięcie dalszych
trafień.
|
Poza trzema torpedami (z czego jedna przebiła
raczej niegroźnie dziobnicę), otrzymał też jedno trafienie bombą
w śródokręcie, kilka innych bomb upadło blisko burt, powodując rozległe
przecieki. O 12:50 POW miał w kadłubie około 18 tysięcy ton wody.
Po 13:00 wydano rozkaz opuszczenia okrętu i załoga zaczęła przechodzić
na niszczyciel HMS Express. Gdy o 13:24 pancernik przewrócił
się raptownie do góry dnem i zaczął tonąć, jego stępka przechyłowa
zahaczyła o stępkę stojącego przy burcie niszczyciela, który doznał
przez to silnego przechyłu, ale szczęśliwie ocalał.
|
|
Wzywana wcześniej osłona lotnicza (pod postacią
myśliwców Brewster Buffalo) pojawiła się o 13:18, tuż przed zatonięciem
Prince of Wales. Wraz z okrętem zginęło 327 ludzi. Po raz
pierwszy zdarzyło się, że gotowe do walki okręty liniowe zostały
zatopione na pełnym morzu przez samoloty. Ziścił się scenariusz,
który wcześniej uznawano za nierealny i to wydarzenie traktuje się
czasem jako symboliczny koniec prymatu ciężkich jednostek artyleryjskich.
Krótko później przebieg wojny na Pacyfiku potwierdził, że lotnictwo
dojrzało do przejęcia roli podstawowej siły uderzeniowej.
|
|
l
|
|
|
Jako pierwsi (na początku 1942 roku) zlokalizowali
miejsce spoczynku Prince of Wales Japończycy, poszukujący
elementów urządzeń radarowych, ale wedle powojennych ustaleń nie
zeszli do wraku. Potem pojawiały się przy nim ekipy brytyjskie i
australijskie, zaś pierwsza wyprawa zorganizowana przez Royal Navy
miała miejsce w 1966 roku dla ocenienia uszkodzeń po trafieniach
torpedami w przypadku względnie nowoczesnego jednak okrętu, który
nie powinien, jak przyjmowano, tak szybko zatonąć. Niemniej pierwsze
dokładne badanie wraku miało miejsce w latach 2007-09 w wykonaniu
zespołu JOB 74 i zaowocowało ono szczegółowym opracowaniem, wzbogaconym
w 2012 roku o nowe elementy analizy.
|
Wrak POW znajduje się na średniej
głębokości 68 metrów na dnie Morza Południowochińskiego. Spoczywa
do góry dnem, z prawą burtą uniesioną na 5,5 metra, co daje dostęp
do działek 133 mm z tej strony okrętu (chociaż lufy części z nich
zostały wyłamane podczas uderzenia o dno). Otwory po trafieniach
torpedami stwarzają szansę na wejście do wnętrza, ale zwykle nie
praktykuje się tego typu "zwiedzania", ponieważ wrak jest
uznawany prawnie za grób wojenny.
|
|
|
W 2002 roku zespół cywilnych nurków, działających
z upoważnienia Royal Navy, podniósł z wraku dzwon okrętowy, który
wobec coraz częstszych wizyt różnych, nie zawsze upoważnionych do
tego ekip, mógłby zapewne zniknąć stamtąd bez śladu. Wtedy też przymocowano
do wału śruby linę z banderą Royal Navy, regularnie później zmienianą.
Dzwon trafił ostatecznie do Merseyside Maritime Museum w Liverpoolu,
gdzie jest stałym elementem ekspozycji. Jako płytko leżący wrak,
POW jest szczególnie narażony na niszczenie, tak naturalne, jak
i powodowane przez człowieka.
|
|
l
|
|
Problemem, który ujawnił
się ostatnio w niektórych częściach świata jest "dzikie"
złomowanie płytko leżących jednostek, w tym i takich, które są chronione
prawnie, ale trudno roztoczyć nad nimi skuteczny nadzór. Dotyczy
to również wraków Repulse i Prince of Wales, które
już jakiś czas temu straciły śruby i wały śrub i widać po nich ślady
działalności złomiarzy. W swoim czasie brak poszanowania dla takich
miejsc był powszechny także i Europie (starczy wspomnieć o częściowym
złomowaniu wraków pozostałych po bitwie jutlandzkiej). Zmieniło
się to jednak i pozostaje obecnie w sporym kontraście do tego, co
obserwuje się na Malajach czy w Indonezji. Uwagę zwraca szczególnie
Morze Jawajskie z wrakami zespołu ABDA - jak stwierdzono w 2016
roku wraki holenderskich krążowników De Ruyter i Java,
jak i krążownika HMS Exeter oraz dwóch niszczycieli zniknęły
z pozycji, w których zidentyfikowano je kilka lat wcześniej.
|
|
l
|
|
l |
Copyright © 2018
by Estraven
|