HMS Edinburgh (1939) |
l |
|
|
Położenie stępki
30.12.1936
Wodowanie 31.03.1938
W służbie od 06.07.1939
Modernizacje -
Zatopiony 02.05.1942
Typ Town (Edinburgh), liczba jednostek w typie 10 (2) |
Wyporność
10 635, pełna 13 175 ts
Wymiary d-187 s-19,8 z-6,9 m
Uzbrojenie 12x152, 12x102, 16x40, 6x20 mm
Pancerz pb 124-38, pp 51-32 mm
Prędkość maks. 32,5 w
Załoga 750 |
|
l
|
|
HMS Edinburgh w Scapa Flow, 28 października
1941
Picture: photograph A 6160 from the collections of the Imperial
War Museums via Wikipedia
|
Royal Navy, która w okresie międzywojennym była
wciąż odpowiedzialna na ochronę rozległego Imperium Brytyjskiego,
musiała utrzymywać w tym celu nader liczną flotę krążowników. Między
innymi z tego powodu zaprzestała budowy ciężkich krążowników, zanim
jeszcze zaczęto wyróżniać tę podklasę. Ostatnimi wprowadzonymi do
służby były dwie jednostki typu
York (1929), potem postawiono już na rozwój lekkich krążowników,
uzbrojonych w większą liczbę dział kalibru 152 mm. Były to jednostki
nieco tańsze i bardziej zwykle uniwersalne, dzięki czemu można było
zbudować ich więcej. Pierwszym z tej grupy był typ
Leander, powstały na początku lat trzydziestych (8 jednostek), którym
przyszedł typ Arethusa (1934; 4 jednostki) i następnie typ Town,
liczący 10 jednostek powstałych w obrębie trzech podtypów, z których
ostatnim był podtyp Edinburgh. Jako kolejne zbudowano typy: Dido
(16 okrętów), Crown Colony (11 okrętów), Minotaur (3 okręty) i Tiger
(3 okręty, które zostały zwodowane jeszcze około końca wojny, ale
wprowadzono je do służby po długich dywagacjach dopiero w latach
1959-61), reprezentujący ostatnie pokolenie okrętów artyleryjskich
w Royal Navy.
|
HMS Edinburgh wyrusza w pierwszy rejs,
1939 rok
Picture: HMS
Edinburgh by Andy Bogles
|
HMS Belfast, bliźniacza jednostka HMS
Edinburgh, od 1971 roku cumująca na Tamizie jako muzeum (stan
z 2014 roku)
|
Ostatnie dwa okręty typu Town, ujęte w osobny
podtyp Edinburgh, były trochę większe od swoich półbraci, ponieważ
pierwotnie zamierzano wyposażyć je w czterodziałowe wieże, co jednak
spaliło na panewce z przyczyn konstrukcyjnych. Ostatecznie otrzymały
"tradycyjne" uzbrojenie lekkich krążowników Royal Navy
z tamtego czasu, z nieco lepszym jednak opancerzeniem, poprawioną
architekturą nadbudówek i oboma tylnymi wieżami wyniesionymi znacznie
ponad pokład rufowy. Wszystkie zaś wieże zostały zmodyfikowane w
sposób redukujący liczebność ich obsługi i zapewniający większą
szybkostrzelność. Na owe lata były zapewne najlepiej zaprojektowanymi
brytyjskimi krążownikami.
|
|
l
|
|
HMS Edinburgh został po wejściu do służby
przydzielony do stacjonującego w Scapa Flow 18. Dywizjonu Krążowników.
Krótko przed wybuchem wojny został przeniesiony do 2. Dywizjonu
i już 16 października przeżył pierwszy nalot Luftwaffe na bazę w
Rosyth, podczas którego odniósł lekkie uszkodzenia, niemniej uniknął
bezpośrednich trafień. W kolejnych latach ochraniał konwoje na Morzu
Norweskim i brał udział w kilku akcjach przeciwko niemieckim rajderom,
w tym i w "polowaniu na Bismarcka". W czerwcu 1941 roku
trafił na Morze Śródziemne, gdzie 24 lipca dotarł wraz z konwojem
do Wielkiej Zatoki na Malcie. Zawitał tam raz jeszcze pod koniec
września, po rejsie do Afryki Południowej. W październiku powrócił
na północny Atlantyk i w grudniu 1941 roku został przydzielony do
arktycznych konwojów z pomocą dla ZSRR.
|
|
Łącznie wziął udział w ochronie czterech północnych
konwojów: powracających QP4 i QP 11, oraz idących na wschód PQ13
i PQ14. W rejs z ostatnim z nich wyruszył ze Scapa Flow 6 kwietnia,
aby 19 kwietnia wejść do Murmańska. Główną przeszkodą w tym rejsie
była pokrywa lodowa, straty zaś ograniczyły się do jednego statku
zatopionego przez u-boota. Edinburgh dostarczył ponadto do
Murmańska stalowe płyty dla potrzebującego napraw krążownika HMS
Trinidad, w zamian zaś otrzymał inny, dość niezwykły ładunek:
4,5 tony złota w 465 sztabkach zapakowanych w 93 drewniane skrzynie,
złożone w pomieszczeniu, gdzie przechowywano bomby dla pokładowych
samolotów typu Walrus i materiały wybuchowe.
|
Rejs powrotny z liczącym 17 statków konwojem
QP11 rozpoczął 28 kwietnia, ale już dwa dni później został trafiony
w lewą burtę (parę metrów przed magazynem bomb) torpedą wystrzeloną
przez niemiecki okręt podwodny U-456. Załoga zareagowała bardzo
sprawnie i zapobiegła pogłębieniu się przechyłu, niemniej u-boot
zdołał dosięgnąć krążownik jeszcze jedną torpedą, która całkowicie
zdemolowała rufę, pozbawiając okręt zakończenia kadłuba i dwóch
śrub. Mimo to Edinburgh jeszcze nie tonął, a co więcej, idąc
na holu z powrotem do Murmańska zdołał odeprzeć wraz z towarzyszącymi
niszczycielami i trałowcami atak trzech niemieckich dużych niszczycieli.
Jeden z nich, Hermann Schoemann, został nawet na tyle poważnie
uszkodzony prowadzonym z konieczności dość chaotycznie ogniem artyleryjskim
dryfującego krążownika, że musiał zostać później zatopiony przez
własną załogę. Niestety, sam Edinburgh został przy tym ponownie
ugodzony torpedą, tym razem w prawą burtę, dokładnie naprzeciwko
miejsca pierwszego trafienia. Nadal unosił się na wodzie, ale niemalże
w dwóch częściach, które ledwo trzymały się razem. To przekreślało
już szanse na ratunek. Załoga krążownika została ewakuowana na trałowce
(łączne straty na skutek wszystkich trafień wyniosły 58 osób), po
czym podjęto próby zatopienia HMS Edinburgh. Ostrzał z dział
kalibru 102 mm nie przyniósł żadnych efektów, podobnie jak wyrzucenie
obok burty nastawionych na małą głębokość bomb głębinowych. W końcu
niszczyciel HMS Foresight wystrzelił do niego ostatnią posiadaną
torpedę (resztę ich zużył wcześniej w walce) i ten cios łaski przeważył...
|
|
HMS Edinburgh opuszczony przez załogę,
krótko przed zatonięciem
Picture: world-war.co.uk
|
|
l
|
|
Po raz pierwszy pomysł dotarcia do wraku HMS
Edinburgh pojawił się już kilka lat po wojnie, co miało oczywiście
związek z ładunkiem złota, i rząd brytyjski sprzedał nawet w 1954
roku prawa do eksploracji firmie Risdon Beazley Ltd., jednak atmosfera
zimnej wojny sprawiła, że żadnych prac nie podjęto, chociaż prowadzący
wstępne rozmowy lord Jellicoe (syn admirała z bitwy jutlandzkiej,
pracujący wtedy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych) od razu przyjął
założenie, że dwie trzecie złota otrzyma Związek Radziecki, resztę
UK. Temat wypłynął ponownie z końcem lat siedemdziesiątych, gdy
zaczęło rosnąć ryzyko, że wobec ostrej zwyżki cen złota do skarbu
może dobrać się ktoś niekoniecznie powołany (albo że może wydobyć
go na własną rękę strona radziecka), chociaż podobna operacja była
w tamtych czasach nader złożonym i trudnym przedsięwzięciem. Dodatkowa
komplikacja, przynajmniej dla strony brytyjskiej, wiązała się z
faktem, że jeszcze w 1957 roku wrak został uznany prawnie za grób
wojenny, co wykluczało utorowanie sobie drogi do środka z użyciem
ładunków wybuchowych, gdyż wiązałoby się to ze zniszczeniem części
wraku, czyli zbeszczeszczeniem miejsca spoczynku. Co więcej, już
ogłoszenie planu wywołało szereg protestów z strony środowisk kombatanckich.
|
Ostatecznie przetarg na wydobycie złota wygrało
konsorcjum trzech firm: Jessop Marine, Wharton Williams Ltd. i OSA,
które połączyły swoje umiejętności w zakresie działań nurkowych,
wydobywczych i logistycznych. Pierwszym krokiem było odszukanie
wraku, co zostało wykonane przez jednostkę badawczą Dammtor
w kwietniu 1981 roku. W ciągu niecałych 48 godzin natrafiono na
miejsce spoczynku krążownika około 240 kilometrów na północ od Zatoki
Kola na głębokości 245 metrów. Identyfikację przeprowadzono z użyciem
ROV typu Scorpio, który przekazywał czarno biały obraz z kamery
na ekran monitora na pokładzie statku. Obraz był szarawy i niewyraźny,
ale ułatwiło to poczynienie stosownych przygotowań do późniejszej
akcji z udziałem nurków.
|
Dziobowa wieża artylerii głównej na wraku HMS
Edinburgh
Picture: kadr z filmu Gold
from the Deep
|
Diorama wraku HMS Edinburgh, przedstawiona
na stronie Royal Navy, wykonana na podstawie opisu z początku lat
osiemdzesiątych
Picture: Royal
Navy
|
Skoro było już wiadomo, że przyjdzie pracować na
dobrze zachowanym wraku, który spoczął na dnie na lewej burcie,
co dawało względnie łatwy dostęp do magazynu bomb, przygotowania
objęły też dokładne oględziny wnętrza bliźniaczego HMS Belfast,
cumującego już wówczas jako muzeum na Tamizie, co dało o wiele lepsze
pojęcie o przyszłym obszarze działania, niż studiowanie planów okrętu
(symulacji 3D jeszcze wtedy nie było). Właściwe prace, przede wszystkim
z użyciem palników użytych w pierwszym rzędzie do utorowania sobie
drogi przez pancerz burtowy, rozpoczęto w sierpniu tego samego roku.
Wykorzystano przy tym dwuosobowy dzwon, opuszczony ze statku roboczego
Stephaniturm, jak i specjalnie zaprojektowane, ogrzewane
ciepłą wodą skafandry. Prace przebiegały powoli, ponieważ dodatkowo
trzeba było uważać - działając z palnikami - na znajdujące się tuż
obok zbiorniki bunkrowe oraz materiały wybuchowe, nadal obecne w
magazynie bomb. Pierwsze sztabki złota wydobyto w połowie września
i gdy coraz gorsza pogoda zmusiła do przerwania prac z początkiem
października, było ich już 431 z 465. Kolejne 29 odszukano podczas
drugiej wyprawy, w 1986 roku, co daje tylko 5 pozostałych na dole.
Związek Radziecki otrzymał 156 z nich, Wielka Brytania 111, reszta
została podzielona między firmy tworzące konsorcjum. Potem już przez
35 lat nic wkoło wraku zapewne się nie działo.
|
Obraz sonarowy wraku HMS Edinburgh,
wykonany we wrześniu 2021 roku przez HMS Echo - dziób skierowany
jest w prawo
Picture: Royal
Navy
|
Ponowne odwiedziny wraku HMS Edinburgh miały
miejsce dopiero we wrześniu 2021 roku. Badanie przeprowadził okręt
hydrograficzny Royal Navy HMS Echo a doszło do tego podczas
nieudanej próby odszukania wraku lekkiego krążownika HMS Trinidad,
który zatonął w tym samym akwenie i niemal w tym samym czasie. Royal
Navy nie nagłośniła jakoś szczególnie tej wyprawy, ograniczając
się do publikacji skanu batymetrycznego wraku oraz przedstawionego
powyżej obrazu z sonaru bocznego. Zdaje się on sugerować, że od
lat osiemdziesiątych wrak uległ niejakemu rozpadowi, zwłaszcza w
części dziobowej. Jedna ze szram na prawej burcie (zapewne przednia)
może być śladem po akcji wydobywania złota - ale trudno powiedzieć,
czy przyspieszyła znacząco naturalny proces niszczenia wraku.
|
|
|
|
|
|
Do tematu poszukiwań podwodnych i wraków pisarze
sięgają raczej rzadko, jakby nie dostrzegali w nim nic szczególnie
atrakcyjnego. Poza Clivem Cusslerem, zżytym z zagadnieniem do tego
stopnia, że wyszedł pewnego dnia poza świat swoich powieści i sprawił,
iż NUMA naprawdę zaczęła działać, mało jest podobnych przykładów.
Niemniej wystarczy, że do równania dodana zostanie zmienna o nazwie
"złoto", a sprawa zaraz nabiera rumieńców. Historia skarbu
odzyskanego z kadłuba HMS Edinburgh doczekała się kilku książek
reportażowych, historycznych i parahistorycznych. I w sumie nawet
dobrze, ponieważ analogowa technologia z początku lat osiemdziesiątych
nie pozwalała jeszcze na względnie łatwe zaprezentowanie wyników
badań w sposób, jaki stał się powszechny trzydzieści lat później
i książki zapełniły tę lukę, utrwalając przebieg zdarzeń, relacje
ich uczestników i wygląd odszukanych znalezisk.
|
|
l
|
|
l |
Copyright © 2018,
2022 by Estraven
|