Admirał Nachimow (1885) |
l |
|
|
Położenie stępki 07.1884
Wodowanie 21.10.1885
W służbie od 09.09.1888
Modernizacje 1893-1895
Zatopiony 28.05.1905
Typ Admirał Nachimow, liczba jednostek w typie 1 |
Wyporność
7 906, pełna 8 609 ts
Wymiary d-103,3 s-18,6 z-7,7 m
Uzbrojenie 8x203, 10x152, 4x110, 15x47 mm
Pancerz pb 254, pp 76-51 mm
Prędkość maks. 17 w
Załoga maks. 650 |
|
l
|
|
Admirał Nachimow, podobnie jak nieco
wcześniejszy Dmitrij Donskoj, rozpoczął służbę jako fregata
półpancerna, aby po paru latach zostać przemianowanym na krążownik
pancerny (a ostatecznie, w 1892 roku, na krążownik pierwszej klasy).
Podobnie jak inne jednostki z tego okresu otrzymał jeszcze ożaglowanie,
mające pozwolić na oszczędność paliwa podczas długich przebiegów
(głównie w ramach zwalczania żeglugi handlowej), które zostało zdjęte
dopiero w 1899 roku. Z drugiej strony cechowało go kilka nowoczesnych
rozwiązań, jak umieszczenie ośmiu dział artylerii głównej na barbetach
(po jednej na dziobie i na rufie, dwie przy burtach na śródokręciu)
czy przegroda wzdłużna w maszynowni. Jego projekt miał dużo wspólnego
z brytyjskimi krążownikami pancernymi typu Imperieuse, niemniej
z racji zastosowania lżejszych dział okazał się okrętem bardziej
udanym, który przez pewien czas budził nawet spore zainteresowanie
w innych flotach.
|
Podobnie jak inne rosyjskie
krążowniki pancerne tamtego czasu był jedynakiem, nie mającym wiele
cech wspólnych z poprzednim typem (
Dmitrij Donskoj) ani typem następnym (Pamiat' Azowa).
Każdy z nich był jakby osobnym eksperymentem, nie rozwinięciem poprzednika,
jak zaczęło się to praktykować pod koniec XIX w wielu flotach. Co
więcej, tak samo, jak zdecydowana większość powstających w latach
osiemdziesiątych okrętów szybko stał się jednostką przestarzałą.
Można powiedzieć, że na początku XX został wręcz zdeklasowany przed
nowe pokolenie krążowników. Pozostawał jednak w służbie, ceniony
za silne uzbrojenie artyleryjskie, które nigdy nie zostało wymienione
na szybkostrzelne działa mniejszego kalibru, jak miało to miejsce
na niektórych starszych rosyjskich krążownikach.
|
|
l
|
|
Wszedłszy do służby w 1888 roku, Admirał
Nachimow został od razu skierowany na Daleki Wschód i odtąd
służba upływała mu na długich przejściach między bałtyckim Kronsztadem
(gdzie znajdowało się główne zaplecze stoczniowe floty rosyjskiej)
a pacyficznym Władywostokiem, pozbawionym znaczącej infrastruktury
przemysłowej. Tak samo krążyły oczywiście wszystkie jednostki rosyjskiej
floty. Pierwsza tura tej służby (w trakcie której pełnił rolę okrętu
flagowego Floty Pacyfiku, trwała do 1891 roku. Po remoncie w St.
Petersburgu udał się w 1893 roku do Nowego Jorku, po czym zajrzawszy
jeszcze do Europy Zachodniej przeszedł na kolejne cztery lata do
Władywostoku. Wziął wówczas udział w międzynarodowej interwencji
kończącej pierwszą wojnę chińsko-japońską. Kolejne powroty krążownika
na Bałtyk miały miejsce w latach 1898 oraz 1903.
|
Admirał Nachimow - litografia Wasilija
Ingatiusa z 1892 roku
Picture: Wikipedia
|
Przy tej pierwszej okazji zmodernizowano częściowo
jego artylerię oraz zdjęto ożaglowanie, ustawiając nowe maszty z
gniazdami karabinów maszynowych. Modernizacji dział głównego kalibru
(w 1903 roku rozważano ich wymianę na nowoczesne działa kalibru
152 mm) nie przeprowadzono przez obłożenie stoczni innymi pracami
oraz coraz bardziej napiętą sytuację polityczną między Rosją a Japonią,
co nie pozwalało na długotrwałe wyłączenie jednostki ze służby.
Podobnie odłożono modernizację siłowni, co byłoby po tylu latach
eksploatacji bardzo wskazane.
|
|
Tak zatem, gdy w 1904 roku zapadła decyzja wysłania
na Daleki Wschód całego zgrupowania bałtyckich jednostek zebranych
jako Druga Eskadra Pacyfiku, Admirał Nachimow znalazł się
w jej składzie jako okręt nie tylko przestarzały, ale i pozostający
niekoniecznie w najlepszej swojej formie. Kompletowanie zespołu
trwało dość długo, ostatecznie jednak wyruszył on 10 października
1904 roku z Lipawy. Można zapewne powiedzieć, że była to przedziwna
zbieranina okrętów, od zabytkowych już niemal krążowników pancernych
i małych pancerników obrony wybrzeża, po całkiem nowoczesne
pancerniki typu Borodino. Tym samym, jakkolwiek liczny i silny "na
papierze", w rzeczywistości był to zespół niezdolny do naprawdę
skoordynowanych działań, spętany w swoich manewrach prędkością osiąganą
przez najwolniejsze jednostki (która wynosiła 12 węzłów), z okrętami
wyposażonymi na dodatek w działa o najróżniejszych charakterystykach.
|
Eskadra miała do pokonania 18 tysięcy mil morskich,
co samo w sobie było udręką w tropikalnym klimacie i na jednostkach
przeładowanych mocno zapasami, w tym i węglem. Droga głównych sił
wiodła dookoła Afryki. Przez Kanał Sueski przeszła tylko część mniejszych
jednostek, jak i skompletowana później Trzecia Eskadra, złożona
z ostatnich zdolnych do boju okrętów Floty Bałtyckiej, która dołączyła
do głównych sił w Indochinach. Po drodze dała jeszcze znać o sobie
nerwowa atmosfera, przez co okręty rosyjskie otworzyły na Morzu
Północnym, w okolicy ławicy Dogger, ogień do angielskich kutrów
rybackich, biorąc je za japońskie torpedowce (które czysto teoretycznie
mogłyby się tam nawet znajdować, gdy wziąć pod uwagę, że Japonia
budowała swoją flotę właśnie w brytyjskich stoczniach). Przy okazji
oberwało się też własnym okrętom (krążownikom Dmitrij Donskoj
i Aurora). Cały incydent przyniósł Rosjanom bardzo złą
prasę i zakończył się w następnym roku wypłatą odszkodowania w wysokości
65 tysięcy funtów, zaś Eskadra została na jakiś czas, czyli do osiągnięcia
porozumienia, zablokowana przez Royal Navy w hiszpańskim porcie
Vigo.
|
Od chwili upadku Port Artur 2 stycznia 1905
roku sens rejsu stanął pod znakiem zapytania, niemniej Eskadra nie
zawróciła, zdążając teraz już do Władywostoku. 27 maja flota japońska,
znacznie liczebnie skromniejsza, ale o wiele lepiej zorganizowana,
przygotowana i wyposażona, zagrodziła Rosjanom drogę w Cieśninie
Koreańskiej, we wschodnim przejściu obok wyspy Cuszima. Z chwilą,
gdy admirał Togo wypracował dla swoich pancerników pozycję kreski
nad T, było już właściwie wiadomo, że to nie skończy się dobrze.
Admirał Nachimow, idący jako ósmy i ostatni okręt w głównej
linii, otrzymał około 30 trafień i stracił 25 poległych, ale zachował
zdolność bojową i uległ dopiero nocnemu atakowi torpedowemu (do
dziś nie wiadomo dokładnie, czyja torpeda trafiła go część dziobową
i czy to na pewno była torpeda a nie dryfująca mina morska). Pomimo
długiej walki o uratowanie okrętu ostatecznie zdecydowano o jego
opuszczeniu. Krążownik zatonął około godziny 10 rano, kilka kilometrów
na wschód od północnej części wyspy Cuszima. Jego załoga została
podjęta w większości przez japoński krążownik pomocniczy i trafiła
do niewoli. Istnieje również i taka wersja zdarzeń, zgodnie z którą
okręt miał ulec samozatopieniu, inna zaś jeszcze wspomina o japońskiej
banderze wywieszonej na tonącym krążowniku po zdjęciu załogi, zerwanej
następnie tuż przed zatonięciem przez dwóch ukrywających się tam
oficerów. Krótko mówiąc, o tym, jak wyglądały ostatnie chwile Admirała
Nachimowa trudno orzekać z całą pewnością.
|
Działa w jednej z barbet krążownika Admirał
Nachimow
Picture: Naval
Weapons
|
Rosyjska Eskadra liczyła łącznie 30 okrętów
(plus jednostki pomocnicze), ale z dziennego starcia uszło całych
tylko paręnaście okrętów, z których część i tak zginęła z różnych
przyczyn przed upływem dwóch dni. Tylko trzy mniejsze jednostki
przedarły się ostatecznie do Władywostoku, trzy inne (w tym i krążownik
pancernopokładowy Aurora) schroniły się w Manili na Filipinach,
gdzie zostały na jakiś czas internowane przez Amerykanów. Była to
jedna z najdotkliwszych klęsk poniesionych przez jakąkolwiek flotę
i jednocześnie podstawa wyrosłego (i dopieszczonego propagandowo)
jakiś czas później mitu o niezwyciężoności floty japońskiej, który
ostatecznie mocno zaszkodził temu krajowi.
|
|
l
|
|
Admirał Nachimow był przez dziesiątki
lat jedynym znanym wrakiem, pozostałym po bitwie cuszimskiej (kolejny,
Dmitrij Donskoj, został zlokalizowany dopiero w XXI stuleciu).
Wedle szczegółowych, chociaż trudnych do potwierdzenia relacji,
miał zostać odszukany już 16 stycznia 1933 roku metodą sondowania
dna morskiego. Miało związek - a jakże by inaczej - z legendą znającym
się na pokładzie krążownika skarbie, która zaczęła krążyć tu i ówdzie
dość szybko po bitwie. W 1932 roku zainteresowała na poważnie wykładowcę
z Japońskiej Szkoły Morskiej, który odświeżywszy różne kontakty
zaczął w pierwszym rzędzie szukać potwierdzenie pogłoski, ostatecznie
zaś był inicjatorem podjęcia próby dotarcia do wraku.
|
Jak wówczas przedstawiono, miały się na nim
znajdować złoto i platyna zakupione za środki pochodzące ze sprzedaży
przez Rosję papierów wartościowych. Podobno zrobiono to w Niemczech
i Francji, uzyskując 800 milionów marek niemieckich i 700 milionów
franków. I taka pogłoska wystarczyła, aby spróbować szczęścia przy
eksploracji wraku, co było w latach trzydziestych nie lada wyzwaniem
technicznym. Skarb miał się znajdować na trzecim pokładzie w rufowej
części okrętu, niemniej aż do wybuchu wojny nic najwyraźniej nie
znaleziono. Podobno rząd japoński chciał wznowienia prac w 1944
roku, z czego też nic nie wyszło, i dopiero w 1953 ten sam poszukiwacz
porozumiał się z Amerykanami, co pozwoliło na pewnie działania.
Ponownie jednak bezowocne, a na dodatek szef ekipy nurków miał w
1954 roku zginąć we wraku. Krótko później Amerykanie stracili zapał
do projektu (oraz zaufanie do jego inicjatora) i sprawa jakby odeszła
w cień.
|
Wydobyta z wraku Nachimowa armata kalibru 203 mm
Picture: nattou via Wikipedia
|
Nie znaczy to jednak, że całkiem o niej zapomniano
- legendy o skarbach są zwykle nieśmiertelne. W 1980 roku pewien
japoński biznesmen ponownie ruszył temat, dowodząc iż Druga Eskadra
Dalekowschodnia przenosiła ładunek kruszców o wartość 5 milionów
USD, z czego dwa miliony miały znajdować się na pokładzie Nachimowa.
Zaczął przy tym prace na wraku i ogłosił wszem i wobec, iż gotów
jest ten skarb oddać Związkowi Radzieckiemu, jeśli ten w zamian
zwróci Japonii Wyspy Kurylskie, z czego wynikła ostatecznie niejaka
pyskówka między oboma krajami. Biznesmen opublikował nawet zdjęcia
rzekomego skarbu, które okazały się potem oszustwem. Co ciekawe,
a może i charakterystyczne, przy całej tej pogoni za złotem i platyną
brak wielu dostępnych informacji o stanie samego wraku poza tym,
że najwyraźniej spoczywa on na dnie w całości (wedle szacunków na
głębokości do 90 metrów), skoro dotarcie do różnych pomieszczeń
pod pokładem okazało się takim problemem, i zapewne na równej stępce,
skoro w ogóle próbowano. Jedyne zaś, co na pewno z niego wydobyto,
to armata kalibru 203 mm, eksponowana obecnie w Naukowym Muzeum
Morskim w Tokio.
|
|
l
|
|
l |
Copyright © 2019
by Estraven
|